Pierwsza sukienka (niestety nie zimowa) gotowa. Przyjdą pieniążki, pojawi się zapewne i nowy wig dla mojego skarbka. Pojechałam jednak na wieś do teściów i nie mogłam nie skorzystać z jedynego nie-deszczowego dnia jaki nam się trafił. Było zimno i wiało, na szczęście Inka mówi że plastik nie przemarza. :)
Fotografuje się ją tak dobrze, że nie mogłam się powstrzymać mimo zgrabiałych rąk. Wybranie tych kilku ujęć które Wam pokazuje też nie było proste dla tego czeka spory spam. :)
I: Teraz może nie jest zbyt kolorowo, ale zobaczycie, w wakacje będę się opalać godzinami na pomoście.
V:Tu jesteś!
I:O, jednak mnie znalazłaś. A myślałam, że będę mogła w spokoju poczytać...
V: Inka!
I: Dobra, dobra. Idę.
I: O! A co to?
I:Patrz co znalazłam!
V: To przebiśniegi. Pierwsze kwiaty zwiastujące wiosnę.
I: Popatrzcie, znalazłam wiosnę!
V:Gdzie biegniesz?
I: Widziałam coś fajnego.
Patrzcie gdzie ta cholera wlazła! Człowiek się tylko obróci i już jej nie ma.
I: Jesteś! Ile można na Ciebie czekać?!
Na koniec Inka ze Światowidem i mój puchacz pomocnik. Oboje byli bardzo cierpliwi.
Blogger okropnie zjada jakość, co przy moich umiejętnościach daje tragiczny efekt.
Mam jednak nadzieję że Wam się podobało. :)
Nie mogę doczekać się prawdziwej wiosny, a Wy?